sobota, 13 czerwca 2020

Rozdział 12 - Przed zawodami (MARATONIK!)

Ciemność ogarnęła już królestwo. Pod zasłoną nocy nie było bezpiecznie.
-Idźcie albo zawołam ojca - warczał młody lew.
-On nie jest twoim ojcem - drugi, starszy lew przyglądał się młodemu z ukosa.
-Jest.
-Nie waż się nam pyskować! - podeszła do nich muskularna lwica.
-Macie odejść - lew pierwszy wysunął pazury.
-Nie możesz mieć nam za złe błędów przyszłości...
-Mogę. Należy się wam.
-Idziesz z nami, zrozumiano?
-Nie.
Rzuciła się w jego kierunku. Odparował idealnie, przewracając lwicę na plecy. 
-Nie chcieliście bym zawołał ojca, więc sam się was pozbędę. Oszczędzę was, jeśli odejdziecie - warczał trzymając zęby tuż nad głową lwicy, w niebezpiecznej dla niej pozycji. - Jestem od was potężniejszy.
-My tylko chcemy dla ciebie dobrze - powiedział starszy lew i odszedł. Lwica, która z nim była jeszcze chwile patrzyła w oczy młodszego z lwów, po czym odbiegła w sobie tylko znane strony.

***
Flora była zdenerwowana. Dziś zawody. Za dziesięć minut spotkanie z drużyną, a po nich ten długo wyczekiwany dzień. Przez kilka ostatnich dni wraz z Lwią Dziesiątką ćwiczyła bardzo intensywnie. Chciała wygrać w zawodach, choć nie była tak nakręcona jak Kiki. Bała się jednak tego że skompromituje swoją Lwią Dziesiątkę. Układała w myślach plan na zwycięstwo. Nagle na kogoś wpadła.
-Ał... Uważaj jak chodzisz - warknął ktoś.
-Flora! - drugi głos był zdecydowanie milszy.
-Iki, King? - spytała Flora. -Nie powinniście iść na spotkanie?
-W tamtym kierunku zmierzaliśmy, dopóki na mnie nie wpadłeś.
-Ej, nie czepiaj się - w obronie dziewczyny stanął Iki.
-Nie pouczaj mnie, dopóki nie staniesz w mojej sytuacji! - warczał King.
-Niech ktoś mnie popchnie, muszę stanąć w jego sytuacji - mruknął Iki.
-Przepraszam że na ciebie wpadłam, możesz już przestać? - spróbowała załagodzić Flora.
-Przepraszam, mam zły dzień - King był wyraźnie skruszony.
-Mam nadzieję że nie objawisz tego na boisku?
-Ej, gniew tylko wzmacnia moje siły. Dajcie mi kopnąć jakąś piłkę! Przebiec jakiś maraton! Przejść przez bagno!
-Mam nadzieję, że z takie podejście będą  mieli wszyscy!
King uśmiechnął się promiennie. Słowa Flory podniosły go na duchu. Chciał jej coś powiedzieć, ale się zawahał. Bał się że Iki będzie myślał że podrywa jego dziewczynę. Owszem, kochał filitrować, ale nie odbiłby kuzynowi dziewczyny. W końcu byli niemal jak bracia.
-Może pójdziemy razem? - zaproponował Iki. -Ale musimy się pospieszyć, bo te zawody to nie przelewki!
Iki i Flora opowiadali sobie żarty i śmieli się idąc razem. King śmiał się razem z nimi, ale w głębi duszy poczuł ukłucie samotności. Dziewczyny za nim szalały, ale to był podziw, a nie prawdziwa miłość. Chciałby mieć kogoś takiego jak Flora... To jest kogokolwiek, kto by go pokochał.

***
Trzeba przyznać że prowadzący doskonale radził sobie z swoją pracą. Mówił z taką pasją, jakby zawody były nieomal świętem państwowym. Zawody miały trwać dwa dni. Dziś miała odbyć się sztafeta i przeskakiwanie przeszkód, piłkę baobabową. Na jutro zaplanowano baobab pyskowy i próby siły. Łącznie 5 konkurencji. I cztery rywalizujące kraje (Zła Ziemia działała wspólnie z Lwią Ziemią, a Pustynia nie mogła brać udziału jako ubiegłoroczni zwycięscy).
-Sztafeta jest pierwsza i wymaga tylko czwórki z nas - szepnęła konspiracyjnie Fauna. -Wystaw mnie, bo jestem w tym dobra. Możesz wziąć jeszcze Borę, bo jest zwinna. Myślę, że nadaje się też King, bo jest słodki...
-Ehem - odchrząknęła Flora.
-No, ale musisz przyznać że jestem - uśmiechnął się do niej King.
-Owszem, przyznaje jesteś słodki, ale nie w moim typie.
-Uuu. Jestem słodki.
-Ale nie w moim typie.
Iki przerwał tą małą sprzeczkę, zanim przerodziła się w coś gorszego: -Hej, to ważne inne drużyny mają już wybraną swoją czwórkę. Głosuje za umieszczeniem Kinga i Flory w osobnej drużynie, bo to będzie katastrofa. Ktoś jest za?
Wszyscy byli za. W końcu do składu wybrano Faunę, Powera, Borę i Kinga. Gdy wystartowali Flora podeszła do Ikiego.
-Jesteś zazdrosny - powiedziała patrząc Ikiemu w oczy.
-Nie - uchylił wzrok.
-To było stwierdzenie, a nie pytanie.
-Jestem zazdrosny. Strasznie. Dziękuje, nie było rozmowy.
-Iki, oboje wiemy że jesteś zazdrosny z powodu Kinga. Że wiesz, że młode lwice zazwyczaj po latach porzucają drugie połówki, na rzecz silniejszych samców. Ale to że tak jest zazwyczaj, nie oznacza że z nami musi tak być. Ale nawet jeśli tak się stanie, obiecaj mi coś. Obiecaj że będziesz robił wszystko by zazdrość nigdy tobą nie kierowała. Że gdy będziesz zazdrosny, będziesz myślał chłodno i o faktach, a nie o uczuciach. Że nie pozwolisz by zazdrość zniszczyła twoje życie.
-Łał, kocham cię, ale proszę nie baw się w psychologa.
-Obiecaj.
-Obiecuję.
-Też cię kocham.
A później już tylko przytuleni kibicowali swoim reprezentantom. Lwia Dziesiątka zajęła zaszczytne drugie miejsce.
King dumny z siebie spojrzał na kibicującą drużynę. I zabolało go że pomiędzy Florą, a Ikim było tyle miłości. On był samotny. A od wczoraj był jeszcze bardziej samotny.

***
Oh ------> polecam mojego nowego bloga. Jest naprawdę super i no, sorry...ale musiała tu być autoreklama. 
Jeśli masz ochotę możesz odpowiedzieć na niektóre pytanka dotyczące tegoż rozdziału:
Iki x Flora rani Kinga? Co myślisz o początku rozdziału? Czy Niebieskokraińcy wygrają? Co nęka Kinga? Czy Iki ma rację z tą zazdrością? Czy King może być moim menszem?

pozdrawiam
majam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz