Kaka
Iki spadał. Usłyszałam pluśnięcie. Rudy lew wydawał się przestraszony swoim czynem, ale po chwili zaczął się szyderczo śmiać. Mój instynkt kazał rzucić się draniowi do gardła, ale mózg podpowiedział że lew jest niewychowany i nie wie że nie bije się dziewczyn. Porzuciłam plan ataku, zaczęłam planować.-Kto następny? Nie pomożecie czarnemu? - drwił wróg
-Spokojnie, nie bądźcie gwałtowni. - powiedziałam
- A ja myślałem że czarny jest słaby. Ale wy jesteście gorsi. Takie mamisynki...
- Jak możesz! Nie jestem gorszy od mojego kuzyna! - ryknął King. Skoczył na wroga próbując go przewrócić . Pomimo małej postury walczył agresywniej i lepiej od Ikiego.
-Pomogę ci!- krzyknęła Flora. Pod wpływem emocji nie działała rozważnie. Uderzyła delikatnie wroga, w skutek czego po chwili leżała na ziemi trzymając się za bolącą łopatkę. Wtedy wymyśliłam plan.
– Power ! Jesteś silniejszy niż King ! Pomóż mu ! – krzyknęłam
– Nie będziesz mi rozkazywać ! – warknął
– OK, będę walczyć sama, ale jak umrę to będzie twoja wina – odpyskowałam
– Zeskoczę na dół i pomogę Ikiemu, a ty biegnij po króla – szepnęłam na ucho bratu.
Narrator
Nieznajomy wróg był zbyt zajęty walką by patrzeć na szepcącą między sobą drużynę. Nie interesował się już Florą, ponieważ chciał tylko pokonać Kinga. Nagle zauważył że wzdłuż skały do wąwozu wypełnionego wodą zsuwa się lwica. Jak chce ryzykować, to będzie miała za swoje. Spojrzał na Lwią Dziesiątkę. Bliźniak dzielnej lwicy właśnie uciekał. ,, Nienawidzę tchórzy – są stuknięci, nie pasują do naszych agresywnych zasad. Należy mu się kara !". pomyślał szaro grzywy złoczyńca. Puścił Kinga, którego dotąd ciężko atakował pazurami po czym rzucił się na uciekiniera, przygwożdżając go do ziemi . Biedak zerwał się i ruszył, mimo że na jego sierści pojawiły się ślady uderzenia.Nikczemnik nie pobiegł za nim, zamiast tego obrócił się w kierunku Kinga. Spodziewał się że delikatny lew, nie podniesie się szybko i nie stanie z powrotem do walki. Mylił się. Został powalony przez chudszego od siebie wroga. Nie rozumiał siły wewnętrznej drzemiącej w Kingu. Przecież od zawsze tłumaczono mu że przeżyją tylko najsilniejsi.
W tym czasie u Kaki
Kaka znalazła tonącego Ikiego. Wyciągnęła go spod powierzchni wody. Wiedziała że tylko ona może uratować lwa. Oddychał. Zaczęła się wspinać po ścianie kanionu z Ikim w pyszczku. Nie mogła jednak wejść wysoko, ponieważ jej przyjaciel był cięższy. Młoda lwica zauważyła wgłębienie w skale i pomogła białogrzywemu położyć się w niej. Pocałowała go delikatnie i szepnęła - Uratuje cię...-W tym czasie u Dady
Dada biegł na oślep. Nie miał sił w łapach. Ledwo się ruszał. Upadł przed jaskinią króla.– Pomocy ! Wielmożny królu! Zaatakował nas jakiś lew ! Wąwóz! – wykrzyczał Dada.
Lwi król natychmiast wybiegł przed jaskinie. – Straże ! – wydał rozkaz – Wszyscy biegnijcie ratować dzieci! Ten mały powiedział że są w wąwozie! Ja pójdę do ich rodziców!- gdy straż odbiegła spojrzał litościwie na rudego lewka - Medyczka ! Zabierz mi tu zaraz tego lwa i opatrz mu rany ! – Dada dopiero teraz poczuł ból. Krwawił, a właściwie wykrwawiał się.
W wąwozie
– Nie
rozumiem po co jeszcze walczysz ! Nie zajmuj mojego cennego czasu! –
krzyknął rudy.
King
czuł że ma tylko jedno rozwiązanie. To miał być sekret, ale ....
zaryczał. Chmury zamieniły się w ryczące lwy, które zaatakowały
wroga. Póki King otwierał paszcze chmurzaste lwy ryczały i
otaczały szarogrzywego. King stworzył rykiem prąd powietrza, który
przesłał w kierunku zagłębienia skalnego, w którym ukryci byli
Iki i Kaka. Iki zaczął odpowiednio oddychać, dotlenienie bardzo mu
się przydało. King skierował ryk na wroga, który upadł.
– Jego
moc bierze się z serca – szepnął zły i uciekł. Wracając do
domu myślał ,, Ojciec mówił że moc bierze się z mięśni. Czy
serce jest mięśniem szczególnym ?! Te chmurzaste lwy były
straszne... Niebieskokraińcy walczą z ich pomocą, więc jak
nieurodzajni mają wygrać?''
Nadbiegli
strażnicy
-Kion
powrócił!
-Uratował
nasze dzieci!
-Widzieliście?
Ten ryk jest milion razy lepszy niż tamten, który Kion miał
wcześniej. Udoskonalił go.
-Skoro Kion nam pomógł zabieramy dzieci i do domu. Może nawet zdążymy na
kolacje.
-HALO,
my nadal jesteśmy nie uratowani - podeszła do nich Evie - Weźcie
wyciągnijcie z tej skalnej dziury Ikiego. I pomóżcie Florze - boli
ją łopatka. I weźcie spójrzcie na naszego bohatera, bo
ledwo oddycha.
Wtedy
oczy wszystkich skierowały się na leżącego w rogu Kinga. Zemdlony, płytko oddychający, lecz szczęśliwy. Jeszcze nigdy nie
udało mu się tak zaryczeć.
- - -
Długo
czekaliście na ten rozdział, ale było warto. To jeden z moich
ulubionych. Sami napiszcie co o nim myślicie, albo odpowiedzcie na
pytanka:
1.Ogólna
opinia
2.
Jesteście team Flora x Iki czy team Kaka x Iki?
3.
Co sądzicie o złoczyńcy?
4.
Czy podobają się wam rozdziały tego typu w których
przyglądamy się bardziej postacią pobocznym, niż głównym
bohaterom (stosuję to ponieważ twierdzę że każda postać ma
unikalną osobowość wartą opisania)?
5.Opinie
o postaciach po tym rozdziale (Kaka zaimponowała mi zdolnościami
przywódczymi ♡)
wasza
majam
P.s: za różowe tło przepraszam, ale blogger mi się buntuje 😉
Bye