sobota, 2 listopada 2019

Rozdział 5 - Ryk Praojców

 

Kaka

Iki spadał. Usłyszałam pluśnięcie. Rudy lew wydawał się przestraszony swoim czynem, ale po chwili zaczął się szyderczo śmiać. Mój instynkt kazał rzucić się draniowi do gardła, ale mózg podpowiedział że lew jest niewychowany i nie wie że nie bije się dziewczyn. Porzuciłam plan ataku, zaczęłam planować.
-Kto następny? Nie pomożecie czarnemu? - drwił wróg
-Spokojnie, nie bądźcie gwałtowni. - powiedziałam
- A ja myślałem że czarny jest słaby. Ale wy jesteście gorsi. Takie mamisynki...
- Jak możesz! Nie jestem gorszy od mojego kuzyna! - ryknął King. Skoczył na wroga próbując go przewrócić . Pomimo małej postury walczył agresywniej i lepiej od Ikiego.
-Pomogę ci!- krzyknęła Flora. Pod wpływem emocji nie działała rozważnie. Uderzyła delikatnie wroga, w skutek czego po chwili leżała na ziemi trzymając się za bolącą łopatkę. Wtedy wymyśliłam plan.
Power ! Jesteś silniejszy niż King ! Pomóż mu ! – krzyknęłam
Nie będziesz mi rozkazywać ! – warknął
– OK, będę walczyć sama, ale jak umrę to będzie twoja wina – odpyskowałam
Zeskoczę na dół i pomogę Ikiemu, a ty biegnij po króla – szepnęłam na ucho bratu.

Narrator

Nieznajomy wróg był zbyt zajęty walką by patrzeć na szepcącą między sobą drużynę. Nie interesował się już Florą, ponieważ chciał tylko pokonać Kinga. Nagle zauważył że wzdłuż skały do wąwozu wypełnionego wodą zsuwa się lwica. Jak chce ryzykować, to będzie miała za swoje. Spojrzał na Lwią Dziesiątkę. Bliźniak dzielnej lwicy właśnie uciekał. ,, Nienawidzę tchórzy – są stuknięci, nie pasują do naszych agresywnych zasad. Należy mu się kara !". pomyślał szaro grzywy złoczyńca. Puścił Kinga, którego dotąd ciężko atakował pazurami po czym rzucił się na uciekiniera, przygwożdżając go do ziemi . Biedak zerwał się i ruszył, mimo że na jego sierści pojawiły się ślady uderzenia.
Nikczemnik nie pobiegł za nim, zamiast tego obrócił się w kierunku Kinga. Spodziewał się że delikatny lew, nie podniesie się szybko i nie stanie z powrotem do walki. Mylił się. Został powalony przez chudszego od siebie wroga. Nie rozumiał siły wewnętrznej drzemiącej w Kingu. Przecież od zawsze tłumaczono mu że przeżyją tylko najsilniejsi.



W tym czasie u Kaki

Kaka znalazła tonącego Ikiego. Wyciągnęła go spod powierzchni wody. Wiedziała że tylko ona może uratować lwa. Oddychał. Zaczęła się wspinać po ścianie kanionu z Ikim w pyszczku. Nie mogła jednak wejść wysoko, ponieważ jej przyjaciel był cięższy. Młoda lwica zauważyła wgłębienie w skale i pomogła białogrzywemu położyć się w niej. Pocałowała go delikatnie i szepnęła - Uratuje cię...-



W tym czasie u Dady

Dada biegł na oślep. Nie miał sił w łapach. Ledwo się ruszał. Upadł przed jaskinią króla.
Pomocy ! Wielmożny królu! Zaatakował nas jakiś lew ! Wąwóz! – wykrzyczał Dada.
Lwi król natychmiast wybiegł przed jaskinie. – Straże ! – wydał rozkaz  – Wszyscy biegnijcie ratować dzieci! Ten mały powiedział że są w wąwozie! Ja pójdę do ich rodziców!- gdy straż odbiegła spojrzał litościwie na rudego lewka - Medyczka ! Zabierz mi tu zaraz tego lwa i opatrz mu rany ! – Dada dopiero teraz poczuł ból. Krwawił, a właściwie wykrwawiał się.


W wąwozie

Nie rozumiem po co jeszcze walczysz ! Nie zajmuj mojego cennego czasu! – krzyknął rudy.
King czuł że ma tylko jedno rozwiązanie. To miał być sekret, ale .... zaryczał. Chmury zamieniły się w ryczące lwy, które zaatakowały wroga. Póki King otwierał paszcze chmurzaste lwy ryczały i otaczały szarogrzywego. King stworzył rykiem prąd powietrza, który przesłał w kierunku zagłębienia skalnego, w którym ukryci byli Iki i Kaka. Iki zaczął odpowiednio oddychać, dotlenienie bardzo mu się przydało. King skierował ryk na wroga, który upadł.
Jego moc bierze się z serca – szepnął zły i uciekł. Wracając do domu myślał ,, Ojciec mówił że moc bierze się z mięśni. Czy serce jest mięśniem szczególnym ?! Te chmurzaste lwy były straszne... Niebieskokraińcy walczą z ich pomocą, więc jak nieurodzajni mają wygrać?''
Nadbiegli strażnicy
-Kion powrócił!
-Uratował nasze dzieci!
-Widzieliście? Ten ryk jest milion razy lepszy niż tamten, który Kion miał wcześniej. Udoskonalił go. 
-Skoro Kion nam pomógł zabieramy dzieci i do domu. Może nawet zdążymy na kolacje. 
-HALO, my nadal jesteśmy nie uratowani - podeszła do nich Evie - Weźcie wyciągnijcie z tej skalnej dziury Ikiego. I pomóżcie Florze - boli ją łopatka. I weźcie spójrzcie na naszego bohatera, bo ledwo oddycha.
Wtedy oczy wszystkich skierowały się na leżącego w rogu Kinga. Zemdlony, płytko oddychający, lecz szczęśliwy. Jeszcze nigdy nie udało mu się tak zaryczeć.

- - -

Długo czekaliście na ten rozdział, ale było warto. To jeden z moich ulubionych. Sami napiszcie co o nim myślicie, albo odpowiedzcie na pytanka:
1.Ogólna opinia
2. Jesteście team Flora x Iki czy team Kaka x Iki?
3. Co sądzicie o  złoczyńcy?
4. Czy podobają się wam rozdziały tego typu  w których przyglądamy się bardziej postacią pobocznym, niż głównym bohaterom (stosuję to ponieważ twierdzę że każda postać ma unikalną osobowość wartą opisania)?
5.Opinie o postaciach po tym rozdziale (Kaka zaimponowała mi zdolnościami przywódczymi ♡)
wasza majam
P.s: za różowe tło przepraszam, ale blogger mi się buntuje 😉
Bye