Chciałabym życzyć wam wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności, uśmiechu i... czego tam chcecie.
majam
P. S: Jestem chora :( następny rozdział pojawi się jak wyzdrowieje.
wtorek, 24 grudnia 2019
sobota, 7 grudnia 2019
Rozdział 6 „Ja nic nadzwyczajnego nie zrobiłem ”
Narratorem przez cały rozdział jest Dada
U medyczkiTak bardzo się bałem że coś im się stało. Medyczka starała się mnie opatrzyć, ale cały czas się wierciłem.
-Przestań się wiercić! - warknęła lwica
-Przestań się mną przejmować! Zaraz przyniosą Ikiego i Kinga, moją siostrę..- tu załamał mi się głos- oni są w gorszej sytuacji! - odpowiedziałem
-Jak cię teraz nie opatrzę to będzie po tobie! Rana jest poważna, wedrze się zakażenie! Daj sobie pomóc, wiele już dla nich zrobiłeś.
-Niby co? Ja tylko pobiegłem po pomoc, oni walczyli
-A kto odwrócił uwagę wroga, kto dał się uderzyć, kto biegł ranny?
-Ja nic nadzwyczajnego nie zrobiłem...
I wtedy do jaskini wbiegli strażnicy niosąc w pyskach dwa lwiątka: Ikiego i Kinga. Ale gdzie moja siostra? Wyobraziłem sobie najgorsze i zemdlałem.
Po przebudzeniu
-Dada! No wstawaj! Dada! Słyszysz mnie? Dada! - usłyszałem czyjś wesoły głos - Wstawaj leniu! Wstawaj!
Tylko jedna osoba mogła nazwać mnie leniem. Otworzyłem oczy
-Kaka?! Żyjesz! Ty żyjesz! - wykrzyczałem i rzuciłem się ją przytulić.
-Myślałeś że umarłam? - wzruszyła się ona i też mnie przytuliła, choć dosyć sztywno. Nie lubiła okazywać uczuć.
-Skoro się cieszysz, to wszystko jest dobrze?
-Jest dobrze, a nawet lepiej. Szkoda że cię nie było. Te lwy były takie wow! Atakowały wroga mimo że były chmurami! I ten ryk! Wróg uciekł gdzie pieprz rośnie
-Chwila! Jakie lwy? Kto uciekł?
-King użył ryku praojców! Wtedy pojawiły się pierzaste lwy, które przegoniły naszego wroga. To było takie piękne! King po tym wyczynie płytko oddychał...
-Co z nim?
-... ale medyczka doprowadziła go do odpowiedniego stanu. Pójdźmy do niego. Leży w drugiej części jaskini.
-A z resztą dobrze?
-Flora jest już w domu, reszcie nie była potrzebna opieka medyczna
-A Iki?
-Jest razem z Kingiem
Wszystko stało się jasne. Zrozumiałem czemu siostrze było tak spieszno "do Kinga". Co prawda nie mówiła ona zbyt często o swoich uczuciach, ale wystarczyło kilka tęsknych spojrzeń Kaki, bym dowiedział się co ona czuje.
-Jasne, chodźmy
Weszliśmy razem do miejsca w którym przebywali King i Iki. Była też tam Flora, która rozmawiała i śmiała się z Ikim. Popatrzyłem na siostrę i poczułem jej ból. Postarała się jednak go ukryć i zagadała do Kinga, po czym wyszła z jaskini. Spojrzałem na nią i postarałem się nie roześmiać. Taka zazdrość z powodu zakochania. Phi, ja nigdy się zakocham.
-Hej. Żyjesz?- spytałem Kinga
-Powiedzmy że jakoś się trzymam - odpowiedział
-Użyłeś ryku praojców czy Kaka mnie wkręca?
-Użyłem. To było trochę męczące, nawet bardzo męczące... dzięki że pobiegłeś po pomoc, medyczka opowiedziała nam w jakim byłeś stanie. Stan był krytyczny, tak samo krytyczny jak mój.
-Ja nic nadzwyczajnego nie zrobiłem... To wy walczyliście, biliście się
-A ty specjalnie odwróciłeś uwagę wroga ode mnie, zostałeś silnie uderzony i biegłeś bez przerw, w okropnym stanie. Dawałeś z siebie wszystko mimo bólu.
-Tak???- uśmiechnąłem się
-Hej, chłopaki - podeszła do nas Flora - Jeszcze raz dzięki.
-Dla ciebie wszystko - szarmancko odpowiedział King. Nie to że podobała mu się Flora - po prostu lubił się filtrować.
-King, nie jesteś w moim typie- warknęła
-Tak? A mój kuzyn? - ironicznie powiedział King
-Zamkniesz się? - warknęła drugi raz
Zaraz się pokłócą. Chyba że...
-Co tam Flora?- spróbowałem załagodzić
-Zapomniałabym. Wujek zaprasza was jutro na wielką uroczystość, w południe. Świetnie się sprawdziliście w roli przyszłych strażników.
-Ja nic nadzwyczajnego nie zrobiłem- powiedziałem
-Co będzie na tej imprze? - ożywił się King
-Skromny jesteś King- z przekąsem zauważyła Flora - Dostaniecie jakieś odznaki lwa*, będzie jedzonko, przybędą ważne zwierzęta z całej Afryki.
-WOW!
Będzie fajnie. Szczególnie cieszy mnie jedzonko.
NASTĘPNEGO DNIA
-Wstawaj leniu! Wstawaj! - ktoś przerwał mi piękny sen.
-Siostra, jeszcze minutka...
-Tata kazał cię obudzić!
Wstałem jak oparzony. Tata był w domu?! Nasz tata był słynnym wojownikiem, popularnym, w domu bywał tylko od święta.
-Tata???- spytałem
-Tak, specjalnie do nas wrócił! Jest z nas taki dumny!
Od razu pobiegłem do taty.
-Tato!
-Synku!
Nasz tata choć jest znany jako Nieustraszony Maarufu miał swoje życie prywatne. Nie bał się okazywać uczuć. Przytulaliśmy się tak długo aż moja siostra odchrząknęła rozbawiona.
-Dzieci, przygotujcie się na uroczystość- uśmiechnął się - Kaka, przyznaj się ile razy unikałaś kąpieli?
***
Stałem przed wszystkimi ważnymi osobistościami Afryki
-Za odwagę wręczam ci odznakę lwa* Kingu. Noś ją z honorem.- do Kinga podszedł król maczając swoją łapę w soku owocu baobabu, potem dotknął nią jego ramienia.
-Za odwagę wręczam ci o wnuczko Kiona, córko księcia Ma...
-Może przejdziemy do sedna? - mruknęła Flora
- Tak, tak. Noś z godnością odznakę lwa*, wnuczko Kiona.
Nagle straszna myśl przeszła mi przez głowę. Szybko jednak obtrząsnąłem się, nadeszła pora na mnie. Popatrzyłem na dumnego tatę i uśmiechnąłem się. Zapomniałem o problemach.
***
Goście już odchodzili, a ja nadal jadłem pyszne mięsa oraz (o dziwo!) dobre dania roślinożerców. Obok mnie był King. Nagle przestał jeść i czemuś się przyglądał. Potem powiedział szczęśliwy. -Ha! Miałem racje! Woli kuzyna!
Spojrzałem w kierunku gdzie pokazywał. Och, to jest takie romantyczne!
Flora położyła głowę na ramieniu Ikiego. Iki pewnie w duchu szalał ze szczęścia! Uśmiechnąłbym się gdybym nie widział swojej siostry. Zaciskała zęby.
-Mam im przerwać?- głupio spytałem
-Nie. Dla mnie najważniejsze jest jego szczęście.
I komu ja mam kibicować? I kiedy podzielić się swoją straszną myślą z Florą?
- - -
*lwia odznaka - najwyższe odznaczenie w Niebieskiej Krainie.
- - -
Ten rozdział był dawno temu zapowiadany, ale nie wyrobiłam się. Przepraszam, ale mam za dużo szkoły . W każdym razie napisałam ten rozdział, aby go wykasować bo był beznadziejny. Gdy teraz go czytam zastanawiam się czy mój mózg nieświadomie przerobił parę scen z Biedronki i Czarnego Kota (jestem miłośniczką) ? Ostatnia scena wygląda jak z Białego Kota, a postawa Kaki jest podobna do postawy Luki z Felixa. Ot, taka ciekawostka.
Mam parę pytanek
1. Co myślicie o Dadzie? Jego ojcu?
2.Czy podobała się wam ostatnia scena?
3. Inne spostrzeżenia.
do napisania
majam 😉
sobota, 2 listopada 2019
Rozdział 5 - Ryk Praojców
Kaka
Iki spadał. Usłyszałam pluśnięcie. Rudy lew wydawał się przestraszony swoim czynem, ale po chwili zaczął się szyderczo śmiać. Mój instynkt kazał rzucić się draniowi do gardła, ale mózg podpowiedział że lew jest niewychowany i nie wie że nie bije się dziewczyn. Porzuciłam plan ataku, zaczęłam planować.-Kto następny? Nie pomożecie czarnemu? - drwił wróg
-Spokojnie, nie bądźcie gwałtowni. - powiedziałam
- A ja myślałem że czarny jest słaby. Ale wy jesteście gorsi. Takie mamisynki...
- Jak możesz! Nie jestem gorszy od mojego kuzyna! - ryknął King. Skoczył na wroga próbując go przewrócić . Pomimo małej postury walczył agresywniej i lepiej od Ikiego.
-Pomogę ci!- krzyknęła Flora. Pod wpływem emocji nie działała rozważnie. Uderzyła delikatnie wroga, w skutek czego po chwili leżała na ziemi trzymając się za bolącą łopatkę. Wtedy wymyśliłam plan.
– Power ! Jesteś silniejszy niż King ! Pomóż mu ! – krzyknęłam
– Nie będziesz mi rozkazywać ! – warknął
– OK, będę walczyć sama, ale jak umrę to będzie twoja wina – odpyskowałam
– Zeskoczę na dół i pomogę Ikiemu, a ty biegnij po króla – szepnęłam na ucho bratu.
Narrator
Nieznajomy wróg był zbyt zajęty walką by patrzeć na szepcącą między sobą drużynę. Nie interesował się już Florą, ponieważ chciał tylko pokonać Kinga. Nagle zauważył że wzdłuż skały do wąwozu wypełnionego wodą zsuwa się lwica. Jak chce ryzykować, to będzie miała za swoje. Spojrzał na Lwią Dziesiątkę. Bliźniak dzielnej lwicy właśnie uciekał. ,, Nienawidzę tchórzy – są stuknięci, nie pasują do naszych agresywnych zasad. Należy mu się kara !". pomyślał szaro grzywy złoczyńca. Puścił Kinga, którego dotąd ciężko atakował pazurami po czym rzucił się na uciekiniera, przygwożdżając go do ziemi . Biedak zerwał się i ruszył, mimo że na jego sierści pojawiły się ślady uderzenia.Nikczemnik nie pobiegł za nim, zamiast tego obrócił się w kierunku Kinga. Spodziewał się że delikatny lew, nie podniesie się szybko i nie stanie z powrotem do walki. Mylił się. Został powalony przez chudszego od siebie wroga. Nie rozumiał siły wewnętrznej drzemiącej w Kingu. Przecież od zawsze tłumaczono mu że przeżyją tylko najsilniejsi.
W tym czasie u Kaki
Kaka znalazła tonącego Ikiego. Wyciągnęła go spod powierzchni wody. Wiedziała że tylko ona może uratować lwa. Oddychał. Zaczęła się wspinać po ścianie kanionu z Ikim w pyszczku. Nie mogła jednak wejść wysoko, ponieważ jej przyjaciel był cięższy. Młoda lwica zauważyła wgłębienie w skale i pomogła białogrzywemu położyć się w niej. Pocałowała go delikatnie i szepnęła - Uratuje cię...-W tym czasie u Dady
Dada biegł na oślep. Nie miał sił w łapach. Ledwo się ruszał. Upadł przed jaskinią króla.– Pomocy ! Wielmożny królu! Zaatakował nas jakiś lew ! Wąwóz! – wykrzyczał Dada.
Lwi król natychmiast wybiegł przed jaskinie. – Straże ! – wydał rozkaz – Wszyscy biegnijcie ratować dzieci! Ten mały powiedział że są w wąwozie! Ja pójdę do ich rodziców!- gdy straż odbiegła spojrzał litościwie na rudego lewka - Medyczka ! Zabierz mi tu zaraz tego lwa i opatrz mu rany ! – Dada dopiero teraz poczuł ból. Krwawił, a właściwie wykrwawiał się.
W wąwozie
– Nie
rozumiem po co jeszcze walczysz ! Nie zajmuj mojego cennego czasu! –
krzyknął rudy.
King
czuł że ma tylko jedno rozwiązanie. To miał być sekret, ale ....
zaryczał. Chmury zamieniły się w ryczące lwy, które zaatakowały
wroga. Póki King otwierał paszcze chmurzaste lwy ryczały i
otaczały szarogrzywego. King stworzył rykiem prąd powietrza, który
przesłał w kierunku zagłębienia skalnego, w którym ukryci byli
Iki i Kaka. Iki zaczął odpowiednio oddychać, dotlenienie bardzo mu
się przydało. King skierował ryk na wroga, który upadł.
– Jego
moc bierze się z serca – szepnął zły i uciekł. Wracając do
domu myślał ,, Ojciec mówił że moc bierze się z mięśni. Czy
serce jest mięśniem szczególnym ?! Te chmurzaste lwy były
straszne... Niebieskokraińcy walczą z ich pomocą, więc jak
nieurodzajni mają wygrać?''
Nadbiegli
strażnicy
-Kion
powrócił!
-Uratował
nasze dzieci!
-Widzieliście?
Ten ryk jest milion razy lepszy niż tamten, który Kion miał
wcześniej. Udoskonalił go.
-Skoro Kion nam pomógł zabieramy dzieci i do domu. Może nawet zdążymy na
kolacje.
-HALO,
my nadal jesteśmy nie uratowani - podeszła do nich Evie - Weźcie
wyciągnijcie z tej skalnej dziury Ikiego. I pomóżcie Florze - boli
ją łopatka. I weźcie spójrzcie na naszego bohatera, bo
ledwo oddycha.
Wtedy
oczy wszystkich skierowały się na leżącego w rogu Kinga. Zemdlony, płytko oddychający, lecz szczęśliwy. Jeszcze nigdy nie
udało mu się tak zaryczeć.
- - -
Długo
czekaliście na ten rozdział, ale było warto. To jeden z moich
ulubionych. Sami napiszcie co o nim myślicie, albo odpowiedzcie na
pytanka:
1.Ogólna
opinia
2.
Jesteście team Flora x Iki czy team Kaka x Iki?
3.
Co sądzicie o złoczyńcy?
4.
Czy podobają się wam rozdziały tego typu w których
przyglądamy się bardziej postacią pobocznym, niż głównym
bohaterom (stosuję to ponieważ twierdzę że każda postać ma
unikalną osobowość wartą opisania)?
5.Opinie
o postaciach po tym rozdziale (Kaka zaimponowała mi zdolnościami
przywódczymi ♡)
wasza
majam
P.s: za różowe tło przepraszam, ale blogger mi się buntuje 😉
Bye
Subskrybuj:
Posty (Atom)